nauczanie Kard. Grzegorza Rysia

List na V niedzielę Wielkiego Postu

Kochani Siostry i Bracia

Zbliża się czas zamknięcia naszych „Synodów parafialnych”. 8 czerwca (to znaczy w dzień Pięćdziesiątnicy) przeżyjemy w naszych parafiach wydarzenie POSŁANIA DO MISJI.
Jak apostołowie ogniem i wichrem Ducha Świętego zostali przynagleni do wyjścia z Wieczernika, tak i my chcemy poddać się działaniu Ducha i - po rozeznaniu potrzeb i wyzwań naszych wspólnot - wyjść z naszych parafialnych wieczerników ku odnowionej misji i odpowiedzialności. Z kolei, 13 czerwca, w naszej katedrze, podczas wieczornej Mszy św. otwierającej kolejne Święto Eucharystii, będziemy dziękować Trójcy Przenajświętszej za całe dzieło naszego Synodu (od stycznia 2018 roku aż do teraz). Naszej modlitwie będzie przewodniczył kard. Mario Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów, jeden z najbliższych współpracowników Ojca świętego Franciszka.

Aby to nasze dziękczynienie nie było jedynie jeszcze jednym liturgicznym obchodem, albo powtarzaniem równie okrągłych, co teoretycznych frazesów, albo - co jeszcze gorzej - jakąś fikcją czy pobożną zasłoną dymną nad naszymi zaniechaniami (z lenistwa czy z kontestacji), chciałbym Was poprosić tą drogą o dwie rzeczy:

Pierwsza: Spróbujcie na modlitwie (indywidualnej - może również wspólnej: w jakiejś grupie) zastanowić się i wydobyć z pamięci wszystko to dobro, które się wydarzyło w waszych parafiach / wspólnotach, a także w waszym osobistym doświadczeniu wiary i zaangażowania w Kościół podczas Synodu (całego lub choćby w ciągu ostatnich dwóch lat jego parafialnego etapu). Czego się nauczyliśmy? Co ważnego odkryliśmy? Każda i każdy z nas - MY RAZEM! Czy mamy KONKRETNIE za co dziękować?

I tu prośba druga: Proszę, abyście dali (na piśmie) świadectwo tym doświadczeniom. Podzielcie się nimi ze mną, z moimi braćmi - biskupami, i ze wszystkimi, którzy wzięli na siebie współodpowiedzialność za prowadzenie Synodu w naszej diecezji. Podzielcie się tym, co dobre, twórcze, piękne, radosne; ale także - jeśli trzeba - tym, co niedobre albo wprost złe. Jeśli gdzieś Synod w ogóle nie zaistniał, albo ustał - napiszcie też o tym. Nie chcemy lukrowanego obrazu rzeczywistości - chcemy widzieć siebie i nasz łódzki Kościół w prawdzie. Bo „nadzieja jest
z prawdy” (C. K. Norwid). I jest ona także - co przypomniał nam papież - Z MIŁOŚCI! Tak!

Z miłości do łódzkiego Kościoła, która rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego.

Świadectwa można przesyłać do 20 maja 2025 r. klikając w link 16synodlodz.pl/Dzielenie, więcej informacji na ulotkach przy wyjściu z kościoła.

Bardzo serdecznie Was pozdrawiam i błogosławię

Wasz
kard. Grzegorz


LIST KARD. GRZEGORZA RYSIA NA ROZPOCZĘCIE ROKU JUBILEUSZOWEGO

Drodzy Siostry i Bracia,

dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas do WYRUSZENIA W DROGĘ. Na wzór Maryi. Z pośpiechem. To znaczy natychmiast, bez zwlekania, z gorliwością i przekonaniem.

Do tego samego - do wyruszenia w drogę, i to również niemal bez zwłoki - zaprasza nas w tych właśnie dniach Kościół. Czyni to w związku z Rokiem Świętym, który papież Franciszek otworzy uroczyście pojutrze - w Wigilię Bożego Narodzenia, a zamknie w Uroczystość Objawienia Pańskiego w roku 2026.

Rok Święty, zwany też Rokiem Jubileuszowym, ma wiele istotnych i mocnych znaków łaski, ale najważniejszym z nich jest PIELGRZYMKA - przede wszystkim do Rzymu, ale również do Ziemi Świętej, albo - dla tych, którzy nie mogą odbyć takiej podróży - do własnej katedry, albo innego kościoła wskazanego przez biskupa.

PIELGRZYMKA. A więc nie chodzi o turystykę - nawet tzw. „turystykę religijną”. Ojciec święty, w bulli ogłaszającej Jubileusz 2025, pisze: „To nie przypadek, że pielgrzymowanie wyraża fundamentalny element każdego wydarzenia jubileuszowego. Wyruszanie w drogę jest typowe dla tych, którzy poszukują sensu życia. Piesze pielgrzymowanie bardzo sprzyja odkrywaniu na nowo wartości milczeniawysiłku i tego, co istotne”. Nieco wyżej stwierdza, że chociaż całe „życie chrześcijańskie jest drogą”, to jednak „potrzebuje [ona] również chwil mocnych” i wyjątkowych, które pozwalają nam na nowo uświadomić sobie „CEL: spotkanie z Panem Jezusem”.

Taką mocną i centralną chwilą jubileuszowego pielgrzymowania jest konkretne doświadczenie miłosierdzia Bożego w sakramencie pojednania i pokuty oraz dzięki jubileuszowemu ODPUSTOWI. Potrzebujemy jednego i drugiego. Potrzebujemy sakramentalnego przebaczenia i darowania winy; ale potrzebujemy również łaski odpustu, gdyż „ jak wiemy z osobistego doświadczenia, każdy grzech „pozostawia w nas ślad”, pociąga za sobą konsekwencje: nie tylko zewnętrzne, ale także wewnętrzne: „każdy grzech, nawet powszedni, powoduje w nas NIEUPORZĄDKOWANE przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem”. Tak więc w naszym słabym i skłonnym do zła człowieczeństwie trwają „pozostałe skutki grzechu”. Są one usuwane przez odpust, zawsze dzięki łasce Chrystusa, który, jak pisał św. Paweł VI, jest „naszym «odpustem»” (Franciszek, Spes non confundit).

Okazją do uzyskania odpustu mogą być w tym Roku Świętym: nie tylko pielgrzymka i pobożna modlitwa w miejscu świętym, ale również: uczestnictwo w rekolekcjach i misjach parafialnych, podjęcie konkretnych praktyk pokutnych lub czynów miłosierdzia, a nawet - to nowość - uczestnictwo w katechezie na temat Soboru Watykańskiego II lub Katechizmu Kościoła Katolickiego. Zwracam uwagę na ten ostatni motyw - może się z niego narodzić w naszych parafiach tak żywo postulowana podczas naszego diecezjalnego Synodu PARAFIALNA KATECHEZA DLA DOROSŁYCH. Taka katecheza, połączona w Roku Jubileuszowym z sakramentem pokuty i uzyskaniem odpustu, nie będzie zredukowana do teoretycznego i abstrakcyjnego wykładu teologii, lecz stanie się drogą do prawdziwego poznania Boga. „Nie ma bowiem - jak pisze Ojciec Święty - lepszego sposobu na poznanie Boga niż pozwolenie Mu, by nas pojednał ze sobą (por. 2 Kor 5, 20)”.

Z pojednania i komunii z Bogiem z całą pewnością narodzi się w nas pragnienie podjęcia kolejnego fragmentu jubileuszowego pielgrzymowania, wprost wzorowanego na przykładzie Maryi z dzisiejszej Ewangelii. Tak, jak Matka Boża wędrująca z pośpiechem do swojej starszej krewnej, wymagającej wsparcia, wybierzemy się i my w drogę do ludzi potrzebujących. To niesłychanie ważny element duchowości Jubileuszu - wyjście ku osobom skrzywdzonym, poszkodowanym,, pozbawionym swoich praw i możliwości. Papież Franciszek w niesłychanie konkretny sposób wzywa nas, byśmy zanieśli nadzieję więźniom, chorym (w domach i szpitalach), migrantom, seniorom (ale też nierzadko bardzo samotnym młodym ludziom), młodym rodzinom pozbawionym perspektyw godziwego życia, osobom na wiele sposobów zadłużonym itd. Oby rozpoczynający się Rok Święty zaowocował w nas prawdziwą WYOBRAŹNIĄ MIŁOSIERDZIA - wychodzącą ku drugim, by pomóc, by po prostu być, wnieść radość (jak Maryja), ofiarować swój czas i uwagę, by zwrócić lub darować dług, by wybaczyć lub by poprosić o przebaczenie. W takim kontekście także wszystkie akty naszej pobożności i ascezy nabiorą blasku prawdy i sensu.

O konkretnych, indywidualnych i wspólnych formach przeżywania Jubileuszu poinformują Was duszpasterze; ja - na koniec tego Listu - chcę się do Was zwrócić z trzema propozycjami.

Pierwsza: serdecznie chcę Was zaprosić - wszystkich: wiernych i duszpasterzy - na otwarcie Roku Świętego w naszej Archidiecezji. Odbędzie się ono w Niedzielę Świętej Rodziny, 29 grudnia, wieczorem. Rozpocznie się - zgodnie z zaleceniami Ojca świętego - uroczystą procesją do naszej katedry.
W procesji wyruszymy o godz. 18.30 z będącego w najbliższym sąsiedztwie katedry luterańskiego kościoła św. Mateusza. Jestem ogromnie wdzięczny Ks. Proboszczowi Michałowi Makule i całej wspólnocie ewangelicko-augsburskiej, że chce nas ugościć i wspólnie przeżywać z nami tak ważny dla nas moment. To mocny znak, który od razu zaprasza nas do głównego przesłania Jubileuszu, jakim jest przebaczenie i POJEDNANIE! Ekumeniczny wymiar będzie mieć również - już po dojściu do katedry - nasza modlitwa przy CHRZCIELNICY - jako chrześcijanie jesteśmy wszyscy w JEDNYM DUCHU OCHRZCZENI W JEDNO CIAŁO. Kościoły chrześcijańskie w Polsce w szczególny sposób wyraziły tę wiarę 25 lat temu, podpisując Deklarację o wzajemnym uznaniu Chrztu świętego. Fragmenty tej Deklaracji zostaną nam przypomniane w chwili, gdy - na progu Eucharystii, będziemy wszyscy pokropieni święconą wodą. Podczas Liturgii Słowa natomiast odmówimy wspólnie Symbol Wiary, ogłoszony przez Sobór Nicejski, którego 1700 rocznicę będziemy przeżywać w przyszłym roku. To PIERWSZY SYMBOL przyjęty przez wszystkie ówczesne Kościoły chrześcijańskie, i do dziś uznawany niemal przez wszystkich uczniów Chrystusa.

Dwie pozostałe prośby są innego gatunku - dotyczą wyobraźni miłosierdzia. Pierwsza z nich - bardzo bliska czasowo - związana jest z sytuacją w Libanie. Wszyscy z pewnością wiecie, że po trwającej ostatnie miesiące wojnie między Izraelem a Hezbollahem został podpisany rozejm. W tej wojnie bardzo ucierpieli libańscy chrześcijanie, którzy w żaden sposób nie byli jej stroną

Działania wojenne na pograniczu Libanu i Izraela zmusiły do ucieczki setki rodzin chrześcijan na południu Libanu. W wyniku bombardowania dziesiątki domów zostało całkowicie zniszczonych lub poważnie uszkodzonych. Bardzo ucierpiała również szkoła prowadzona przez siostry Antonianki w Nabatiyeh, w których uczyły się dzieci, stypendyści naszego programu „Pierwszy Krok”. Ucierpieli również chrześcijanie mieszkający w południowym Bejrucie. Pomocy potrzebują również chrześcijanie w Syrii. Zarówno w Libanie jak i w Syrii wsparcie potrzebne jest na pokrycie kosztów zakwaterowania, jedzenia, ubrań i opłat komunalnych. Pieniądze potrzebne są również na leczenie traumy dla dzieci.

Rodziny w Libanie i Syrii od wielu lat są wspierane przez naszą Archidiecezję, naszą „Caritas” oraz Stowarzyszenie „Dom Wschodni – Domus Orientalis”. Znamy tamtych ludzi, ufają nam, tworzymy z nimi realne więzi. Dlatego ośmielam się Was prosić o składkę do puszek na pomoc rodzinom z Libanu i Syrii. Proszę, aby księża zorganizowali tę składkę w każdym kościele i kaplicy na zakończenie Mszy św. w nocy 24 grudnia (tzw. „Pasterki”). Wszystkie nasze datki zostaną przekazane do Bejrutu i do Aleppo. Ofiary można oczywiście kierować także na konto Caritas Archidiecezji Łódzkiej - z tytułem „Pomoc dla chrześcijan w Libanie i w Syrii”.

I ostatnia sprawa - tym razem wymagająca nie doraźnej, lecz bardzo poważnej i prawdziwie życiowej reakcji i decyzji. Chcę po raz kolejny zwrócić się do Was z prośbą o rozważenie możliwości podjęcia się pieczy zastępczej dla potrzebującej jej dzieci. W samej Łodzi jest takich dzieci blisko 150. Wiem, to ogromna odpowiedzialność: zaproponować nieznanemu Dziecku dom, tzn. rodzinę. Z drugiej strony myślę, że nie ma bardziej odpowiedniego czasu na rozważenie takiego wyzwania niż okres, kiedy wspominamy przyjście do nas Boga w osobie Niemowlęcia - małego Dziecka, któremu od początku odmówiono domu, i musiał urodzić się w stajni. A potem zaraz uciekać przed gwałtem, agresją i śmiercią. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych Najmniejszych - Mnieście uczynili”. Tych, którzy by w czas świąteczny odkryli takie powołanie - do przyjęcia Jezusa w osobie Dziecka - zapraszam po szczegółowe informacje: do księży proboszczów, lub bezpośrednio do osób odpowiedzialnych za pieczę zastępczą w łódzkim MOPS.

            Kochani,

Pan Bóg niech Wam wszystkim błogosławi na Święta i na cały Rok Jubileuszowy. Niech nam otworzy oczy na wszystkie znaki NADZIEI, i niech nas samych uczyni ZNAKAMI NADZIEI, która nie zawodzi! AMEN.

Wasz
Kard. Grzegorz

Łódź, dnia 20 grudnia 2024 roku

Abp-1.2.-1139/2024

____________________________________________________

Powyższy List kardynała Grzegorza Rysia, metropolity łódzkiego należy odczytać we wszystkich kaplicach i kościołach archidiecezji łódzkiej w IV Niedzielę Adwentu, tj. 22 grudnia 2024 roku.

Bp Zbigniew Wołkowicz
Wikariusz Generalny

 


List pasterski na IV niedziele Wielkiego Postu

Kochani

Siostry i Bracia,

 

            Przeżywamy dziś IV Niedzielę Wielkiego Postu, która w liturgii nazywa się „Laetare!”, tzn. „Raduj się!” W jej Duchu chcę Was zaprosić do ogromnej radości, jaką sprawił nam - naszemu łódzkiemu (i polskiemu) Kościołowi - Pan Bóg: jutro, 11 marca, w 50. rocznicę śmierci Stanisławy Leszczyńskiej, zamykamy diecezjalny etap jej procesu beatyfikacyjnego. Wypracowane w jego trakcie akta w najbliższym czasie przekażemy i z nadzieją powierzymy rozeznaniu Ojca Świętego, Franciszka.

To naprawdę wielki dzień. I wielki, upragniony znak: Stanisława Leszczyńska!

            Chciejmy go przeczytać w świetle dopiero co ogłoszonego nam Bożego Słowa. Jego epicentrum stanowi uroczysta proklamacja Jezusa: TAK bowiem BÓG UMIŁOWAŁ ŚWIAT, ŻE SYNA SWEGO JEDNORODZONEGO DAŁ, ABY KAŻDY, KTO W NIEGO WIERZY, NIE ZGINĄŁ, ALE MIAŁ ŻYCIE WIECZNE. Albowiem BÓG NIE POSŁAŁ SWEGO SYNA NA ŚWIAT PO TO, ABY GO POTĘPIŁ, ALE PO TO, BY ŚWIAT ZOSTAŁ PRZEZ NIEGO ZBAWIONY.

Pewnie wielokrotnie słyszeliśmy te zdania; być może, wielu z nas zna je nawet na pamięć. Oswoiliśmy je.

Słuchając ich - nie przeżywamy WSTRZĄSU.

            A POWINNIŚMY!!!

            Przecież wcale nie są one aż tak oczywiste.

Bo, czy to jest aż tak oczywiste, że Bóg „musi” kochać świat - że „musi” kochać ludzi, o których zaraz następne zdanie mówi, że „BARDZIEJ UMIŁOWALI CIEMNOŚĆ ANIŻELI ŚWATŁO, BO ZŁE BYŁY ICH UCZYNKI”? Czy to oczywiste, że Bóg nie chce owych dopuszczających się zła ludzi ani osądzać, ani potępiać? Że - przeciwnie - gotów jest wydać na śmierć własnego Syna, aby ich ocalić? A może jednak bardziej oczywiste wydaje się wezwanie, zapisane przez św. Jana w jego Pierwszym Liście: „NIE MIŁUJCIE ŚWIATA, ANI TEGO, CO JEST NA ŚWIECIE”?! (1 J 2, 15). Może tego świata po prostu „nie da się” kochać? Skoro woli ciemność od światła?! Tym bardziej, że w tymże Liście Jan objaśnia ową metaforę ciemności i światła, i pisze: „kto NIENAWIDZI swego brata, dotąd jeszcze JEST W CIEMNOŚCI. Kto MIŁUJE swego brata, ten TRWA W ŚWIATŁOŚCI. Kto zaś swojego brata NIENAWIDZI, żyje W CIEMNOŚCI i działa w CIEMNOŚCI, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy” (1 J 2, 9b - 11). Ostatecznie więc nasze pytanie brzmi: Czy to możliwe, że Bóg kocha ludzi, którzy w życiu wybrali i bardziej umiłowali nienawiść niż miłość?! Nie osądza ich i nie potępia? Lecz ocala - za cenę własnej śmierci?! Czy to możliwe? I czy WŁAŚCIWE?

A nawet: jeśli to właściwe i możliwe - jeśli to możliwe dla Boga (!) - to CZY TAKA POSTAWA MOŻLIWA JEST DLA CZŁOWIEKA? Dla mnie? Dla Ciebie? Dla nas?

            Nie są to zgoła pytania teoretyczne czy abstrakcyjne. Przeciwnie - może się okazać, że bez ich postawienia nie da się ani zrozumieć ani przeżyć życia i konkretnych wyzwań, jakie nam przynosi. Tak właśnie było w przypadku Stanisławy Leszczyńskiej - szczególnie wtedy, gdy w kwietniu 1943 roku, w wieku 47 lat, trafiła - wraz ze swoją córką Sylwią - do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Trafiła do świata stworzonego przez ludzi, którzy „bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło” - którzy z nienawiści uczynili program i motyw życia; którzy wyniszczanie i zabijanie innych sprowadzili do kategorii przemysłowych i fabrycznych. W tym świecie miała pozostać jedynie numerem (41335) - wszak „nadrzędnym celem Trzeciej Rzeszy [w Auschwitz] było ODCZŁOWIECZENIE” (Piotr Cywiński). I była tego świadkiem - widziała (!) odczłowieczenie. Jednak… nie po stronie więźniów, lecz raczej w ludziach, którzy stali się narzędziami i wykonawcami zbrodni. „Starała się [ich] zrozumieć, wytłumaczyć - pisze o swojej Cioci Maria Stachurska – W Birkenau zrozumiała jedno i zawsze tak o tym opowiadała - ludzie, którzy zajmowali się tymi wszystkimi bestialstwami, nie byli oprawcami. Byli OFIARAMI systemu i słabości charakteru. Byli KALEKAMI, bo NAJWIĘKSZYM KALECTWEM JEST ODCZŁOWIECZENIE”. I dlatego - czytamy nieco dalej - „nie opowiadała nic o przeżyciach obozowych, mimo że wielu ją o to pytało. Pod koniec życia powie, że specjalnie milczała, GDYŻ NIE CHCIAŁA WZBUDZAĆ NIENAWIŚCI WOBEC CAŁEGO NARODU NIEMIECKIEGO, a przecież tak na ogół to się toczy”. Właśnie tak! Nie mówiła nic o życiu w obozie - nie z powodu jakiejś traumy; nie, by wyprzeć z pamięci obozowy koszmar; lecz by „nie wzbudzać nienawiści” do Niemców (!), rezygnując z łatwych sądów i potępień. A przecież wszystko, co działo się dookoła pozostawało w straszliwej sprzeczności z jej przekonaniami i wartościami. Jej - położnej nie tyle z „zawodu”, co z powołania i wyboru - przyszło żyć w obozie, w którym ZABITO 200 TYSIĘCY DZIECI. Celebrowała każde rodzące się życie, wiedząc, że za chwilę niemowlę zostanie odebrane matce i utopione w beczce, a nawet jeśli nie - to umrze samo z głodu, daremnie szukając pokarmu w piersi wycieńczonej matki. Według jej relacji: z 3 tysięcy dzieci, których porody odebrała w bloku położniczym w Birkenau - obóz przeżyło 30! Miała więc pełną świadomość, że „ratuje ŻYCIE STRACONE, i że za STRACONE ŻYCIE poświęca za każdym razem ŻYCIE WŁASNE”!

Czy warto było?

Dla jednego dziecka na sto?!

Czy ktoś z nas w ogóle odważyłby się zadać jej takie pytanie?!

            A przecież jej radykalne opowiedzenie się za życiem nie dla wszystkich w obozie było zrozumiałe - nie dla wszystkich stanowiło wybór oczywisty. I nie chodzi tu jedynie o poglądy i czyny nazistów. W Auschwitz-Birkenau dokonywano też aborcji - by ratować przed śmiercią kobiety, których ciąża stałaby się za chwilę widoczna - jako niezdolne do ciężkiej pracy, natychmiast byłyby skazane na śmierć w komorze gazowej. Nie piszę o tym po to, by kogokolwiek prowokować do łatwych osądów w tej kwestii; raczej po to, by pokazać całą złożoność sytuacji i moralnych wyborów, przed którymi stawała codziennie. Jej wybór był zdecydowany: „Nie, nigdy! Nie wolno zabijać dzieci!” Zdecydowany i realizowany w oparciu o wiarę. Do każdego porodu przywoływała pomocy Matki Bożej („przybądź natychmiast, choćby w jednym pantofelku…”); każde nowonarodzone dziecko chrzciła; po wyjściu z obozu pierwsze swe kroki skierowała - wraz z córką - do najbliższego kościoła, by przyjąć komunię świętą.

            Ufamy, że Pan sam wybiera - i ostatecznie wybierze - czas wyniesienia jej na ołtarze. Trudno jednak uznać za przypadek to, że zamknięcie jej procesu beatyfikacyjnego na poziomie diecezji dokonuje się wtedy, gdy we Francji przegłosowano właśnie włączenie do konstytucji „prawa” do aborcji, i gdy w Polsce czyni się aborcję jednym z najgorętszych tematów politycznych gier. Radykalne ŚWIADECTWO Stanisławy Leszczyńskiej NIE JEST „PRZECIWKO” KOMUKOLWIEK (jej życie i postępowanie nie było nigdy - jak widzieliśmy wyżej - osądem czy potępieniem kogokolwiek…); JEJ ŚWIADECTWO JEST „ZA”! Za każdym życiem; za jego wartością i sensem - również wtedy, gdy nie ma szans przetrwać; za życiem i za jego godnością - także za jego prawem do godnej śmierci. Również dla niemowlęcia - u boku matki, która nie może go ocalić, ale może je przyjąć i ukochać.

            Piszę tyle o wojennym / obozowym okresie życia Stanisławy Leszczyńskiej, ale nie sposób nad nim tak po prostu przejść do porządku dziennego. Oczywiście, że jej świętość nie zamyka się jedynie do tego okresu, a w zakończonym procesie zbieraliśmy także świadectwa dokumentujące jej życie przez następnych blisko 30 lat. Co w nich uderza?

Otóż, drugą (tak naprawdę pewnie pierwszą!) pasję w życiu Sługi Bożej - obok położnictwa - stanowiła niewątpliwie JEJ WŁASNA RODZINA! Ta najbliższa - córka i synowie (mąż zginął w czasie wojny); i ta szersza (synowe, zięć, wnuki) i bardzo szeroka. Wszystkich chętnie zbierała, kochała ich mieć przy sobie, gościła przy stole, na rozmowę, muzykowanie, świętowanie i odpoczynek. Razem. We wspólnocie wielopokoleniowej. To również niesłychanie ważna i aktualna sprawa. Kto wie, czy najważniejsze dzisiaj spory antropologiczne nie dotykają właśnie rodziny?! Jej kształtu i modelu; hierarchii wartości, które są w niej przekazywane; skupieniu na osobie i na relacjach, a nie na chwilowym poziomie konsumpcji. Ona sama ceniła sobie bardzo przekaz rodzinny - od swoich rodziców przejęła duchowość św. Franciszka - jak oni stała się tercjarką franciszkańską, i została pochowana w habicie franciszkańskim. Jej życie - tak, jak życie św. Franciszka stało się piątą Ewangelią. Nie tyle opowiadaną, co wcieloną i ukazaną!

            Dziękujemy - już teraz - Panu Bogu za Stanisławę Leszczyńską: patronkę pojednania i pokoju, patronkę życia rodzinnego, patronkę życia zgodnego z sumieniem - w każdych, nawet niewyobrażalnie trudnych okolicznościach, wielką położną i nauczycielkę macierzyństwa, równie radykalną, co pokorną obrończynię każdego dziecka i każdej matki. Daj nam Boże doczekać jej beatyfikacji i kanonizacji; daj nam dorosnąć do jej świadectwa. AMEN!

 

 

 

Wasz

Kard. Grzegorz

 

 

Zarządzenie

 

Powyższy List księdza Kardynała Grzegorza Rysia, Arcybiskupa Metropolity Łódzkiego należy odczytać we wszystkich kościołach i kaplicach archidiecezji łódzkiej w niedzielę 10 marca 2024 roku.

 

 

 

 

                                                                      Biskup Marek Marczak

                                                                      Wikariusz Generalny

 

Łódź, dnia 6 marca 2024 roku

KO – 1.2 – 218/2024

 


Zasady przetwarzania danych

Dotyczące danych z formularza wysyłanych ze strony.

Dane z powyższego formularza będą przetwarzane przez naszą firmę jedynie w celu odpowiedzi na kontakt w okresie niezbędnym na procedowanie przekazanej sprawy. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do przetworzenia zapytania. Każda osoba posiada prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania i usunięcia oraz prawo do wniesienia sprzeciwu wobec niewłaściwego przetwarzania. W przypadku niezgodnego z prawem przetwarzania każdy posiada prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego. Administratorem danych osobowych jest Parafia Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika w Szczawinie, siedziba: Szczawin, Kościelna 27.